Żabia Opera
Mirosława Piechota
Osoby
Bocian
Człowiek
Maestro Żabon
Mama Żaba
Żabadonna (primadonna)
Żabenor (solista tenor)
Żabuś
Żabul
Żabula
Żabi chór
Rekwizyty
zielone liście z kartonu
papierowe kwiatki
zielone kryzki z bibuły
żelazko do zabawy
papier nutowy
partytura
pałeczka dyrygenta
koszyk na kwiatki
kartonowa imitacja puszki od konserw
z naklejką „Żabie udka w bocianim sosie”
kawałek materiału (imitacja stawu).
Scena I
Żaby szykują się do koncertu, siedzą na swoich liściach, trzymają w rękach nuty, udają, że prasują sukienki i uczą się śpiewać.
Żabi chór: |
Już wstało dziś słonko Nad stawem, nad łąką, I piękna pogoda od rana. Nie leje, nie wieje, Świat cały się śmieje I nigdzie nie widać bociana. |
Żabuś podskakuje i woła, Mama Żaba grozi mu palcem.
Żabuś: | Hurra!!! |
Żabi chór: |
Na liściach, na trawie Rozsiadły się żaby, A każda z nich bardzo przejęta. Prasują sukienki I ćwiczą piosenki, Bo dzisiaj szykuje się święto. Wieczorem na łące Kum kum, rech rech, |
Maestro kłania się i rozdaje gościom bilety z kartonu. Żabuś mu pomaga.
Scena II
Mama Żaba zawiązuje Żabusiowi krawat pod szyją. Żabuś się niecierpliwi.
Żabuś: |
Szybciej, Mamusiu, wiąż mi ten krawacik. Na łąkę już pędzić muszę, Uzbierać kwiatków dla naszych artystów. |
Mama Żaba: |
Przynieś na obiad pięć muszek. I nie skacz w błoto. Nie ubrudź łapek. I nie siedź zbyt długo na słońcu. Strzeż się bociana. |
Żabuś: |
Dobrze już, dobrze. Puść mnie, Bo nie pójdę w końcu. |
Odchodzi na bok, zbiera kwiatki do koszyka.
Scena III
Wychodzą Żabenor i Żabadonna w pięknej sukience, wachluje się swoim liściem.
Żabadonna: | Siądźmy, Żabenorze, na liściu wśród kwiatów. Odpocznijmy chwilę przed próbą. Uplotę ci wianek, a ty mów mi bajkę O dalekich krajach. Tylko proszę, długą. |
Żabadonna plecie wianek z kwiatków. Cichy podkład muzyczny. Żabenor czule patrzy na Żabadonnę i mówi.
Żabenor: | Gdzieś hen daleko jest wspaniała łąka. Oddziela nas od niej rzeka, las i pole. Jest tam wielka scena, gdzie dla nas obojga Będą do zagrania same główne role. Jeśli zechcesz, odejdziemy stąd jutro, Moja Ukochana! |
Udaje, że chce pocałować Żabadonnę, ona na to pozwala. Przerywa im Żabuś.
Żabuś: | Uwaga! Kryć się żaby! Widziałem bociana! |
Żabenor chowa się pierwszy pod liść, Żabadonna siedzi na swoim i rozgląda się bezradnie, chwilę potem Żabenor nakrywa ją własnym liściem. Żabuś wskakuje pod liść obok Mamy Żaby. Żaby się chowają. Bociana nie widać, fałszywy alarm, żaby powoli wychylają się zza liści i odkładają je na bok. Żabon wychodzi pierwszy spod liścia. Rozgląda się uważnie.
Żabon: | Przesadzasz, Żabusiu. Coś ci się zdawało. Już najwyższa pora na ostatnią próbę. Soliści na scenę! Żabi chór do tyłu. Muzycy na miejsca! Gramy uwerturę! |
Dyryguje pałeczką, w ręku trzyma partyturę. Żabi chór śpiewa z akompaniamentem. Żabia uwertura.
Żabi chór: | W wierzbowych zaroślach zaczaił się bocian, Odwieczny nasz wróg i okrutnik. Ma zeza, dziób krzywy I żuje pokrzywy, Dlatego jest skory do kłótni. Kum kum, rech rech, Przeżute pokrzywy popija serwatką, |
Żabenor nadymając się śpiewa.
Żabenor: | Kum kum, rech rech, Kum kum, rech rech. |
Żabi chór śpiewa.
Żabi chór: | Żeby ten bocian już zdechł. |
Żabadonna śpiewa.
Żabadonna: | Kum kum, rech rech, Kum kum, rech rech. |
Żabi chór śpiewa.
Żabi chór: | Żeby ten bocian już zdechł. |
Mama Żaba mówi.
Mama Żaba: | Kum kum, rech rech! Niech licho porwie ze trzech. |
Żabi chór śpiewa.
Żabi chór: | Kum kum, rech rech, Kum kum, rech rech, Żeby ten bocian już zdechł. |
Żabul mówi.
Żabul: | Rech rech, uhu, Rech rech, uhu! Najlepiej by znikło ich stu. |
Żabi chór śpiewa.
Żabi chór: | Kum kum, rech rech, Kum kum, rech rech, Żeby ten bocian już zdechł. |
Żabula mówi.
Żabula: | Życzymy sobie najgoręcej, Żeby przepadło ich jeszcze więcej. |
Żabi chór śpiewa.
Żabi chór: | Kum kum, rech rech, Kum kum, rech rech, Cieszmy się, bocian już zdechł. |
Żabuś: | Patrzcie, tam w górze! Widzę bociana. Teraz naprawdę tu leci! |
Mama Żaba w panice.
Mama Żaba: | Kryć się, kto może! Pod liście, żaby. Skaczcie do stawu, dzieci. |
Żaby zasłaniają się liśćmi, wchodzi bocian z groźną miną. Jest wściekły i oburzony.
Bocian: | Wszystko słyszałem! Te bezczelne żaby Szykują dziś jakąś operę! Niewiarygodne! Jak zrozumiałem To ja mam być jej bohaterem. Chcą mnie ośmieszyć i zadrwić sobie Z mego honoru bociana. Nie dam im szansy. Zemszczę się srodze. Zjem wszystkie żaby do rana. Pozwolę im zacząć, potem cichutko Podejdę pod samą scenę. Połknę maestra i partyturę. Mój honor wyższą ma cenę. Zginie Żabenor i żabie chóry, I Żabadonna (z przekąsem) prześliczna. Biada wam, żaby. Koniec przedstawień. To będzie opera tragiczna. |
Odchodzi. Żaby powoli wychodzą spod liści.
Żabuś: | Czy już sobie poszedł? |
Mama Żaba: | Och, nareszcie spokój. |
Żabul: | Odleciał na inną łąkę. |
Maestro Żabon: | Już słońce się chyli. Pora zacząć spektakl. Nie bójcie się, żaby, Już nas dziś nie połknie. |
Żabia uwertura.
Żabi chór: | Ten bocian kłótliwy Jest bardzo tchórzliwy, Przed małą żabką ucieka. I szybko stąd zniknie, Gdy głośniej ktoś krzyknie, Albo gdy spotka człowieka. Kum kum, rech rech, |
Bocian zakrada się cichutko i łapie z tyłu dyrygenta. Żaby piszczą ze strachu.
Bocian: | Kto zdechł? Mam cię, dyrygencie! Wiesz, co teraz zrobię? Odgryzę ci udka, poobrywam łapki, Upiekę na ruszcie razem z partyturą. Potem przyjdzie kolej na następne żabki. Schrupię twych solistów, połknę żabie chóry, Zniszczę dekoracje i rozdepczę scenę. (tupie ze złością) Jestem dżentelmenem, ale drwić z bociana Nie pozwolę nikomu i za żadną cenę. (patrzy do góry) Jakaś straszna chmura idzie od zachodu. Będzie burza, huragan lub trzęsienie ziemi? Lepiej stąd uciekać. Nogi za pas – chodu! Niech szlag trafi żaby. Ech, do diabła z nimi. |
Uciekając wpada na puszkę, noga mu w niej zostaje, dalej kuśtyka z trudem.
Żabuś: | Mamo, ja się boję. Nawet bocian uciekł. |
Mama Żaba rozglądając się.
Mama Żaba: | Niczego nie widzę. Gdzie ta straszna chmura? |
Żabul: | Jakieś wielkie zwierzę do stawu się skrada. Uciekajcie, żaby, jest wielki jak góra. |
Żabula: | Słyszycie? Ktoś śpiewa. To chyba nie żaba… |
Idzie człowiek i nuci arię Mozarta (Aria z Czarodziejskiego fletu).
Żabuś: | Mamo! On nie jest zielony, Większy od bociana I tak dziwnie gada. |
Mama Żaba: | Ratunku! Kryć się, żaby. Ten potwór to człowiek. To zwierzę okrutne Zaraz zmąci wodę. Chowajcie się w trawie, dzieci! To on tydzień temu Wrzucił nam do stawu Dwa worki pełne śmieci. |
Żabula: | O nie, to ten drugi Co prał w stawie spodnie I zatruł młode rybki, A wszystkie żaby Od proszku do prania Dostały potem wysypki. |
Drapie się po całym ciele.
Maestro Żabon obserwując człowieka.
Maestro Żabon: | To chyba ktoś inny, Tamten tak nie śpiewał, Nie stąpał tak lekko I nie grał na flecie. Nie mówiłem wam, żabki, Że prócz naszych oper Jest inna muzyka na świecie. |
Człowiek wyjmuje i składa flet, siada nad stawem i zaczyna grać arię Mozarta (Aria z
Czarodziejskiego fletu). Żaby powoli wychylają się spod liści, zaczynają kumkać w takt muzyki,
machać liśćmi. Dają się porwać pięknej melodii. Kończą arię razem z człowiekiem i akompaniamentem.
Maestro Żabon: | Słuchajcie, żabki. Jestem pod wrażeniem. Długo milczałem, Lecz teraz wam powiem: To aria Mozarta. Tę piękną muzykę Wymyślił nie Żabon, Lecz człowiek. Choć to groźne zwierzę, Jak głosi nauka, Też kocha muzykę I wie co to sztuka Przyznaję szczerze: Ta moja opera Chyba niewiele jest warta. Od dziś ogłaszam: Na łące i w stawie Śpiewamy i gramy Mozarta! |
Żaby kumkają z aprobatą i biją brawo dyrygentowi.
Człowiek: | Chwileczkę, Maestro. Nie po to przychodzę, By wam mącić wodę, Czy wyrzucać śmieci. Przychodzę specjalnie Słuchać waszych oper I bardzo je lubię, Choć o tym nie wiecie. |
Żabon: | Ty naprawdę lubisz nasze granie? |
Człowiek: | Uwielbiam wasze koncerty o zachodzie słońca. A teraz chciałbym ten przerwany spektakl Móc wreszcie obejrzeć i usłyszeć do końca. |
Bocian kuśtyka z nogą w puszce.
Bocian: | Litości, pomóżcie! |
Maestro Żabon: | Znów nam ktoś przerywa. |
Bocian: | Uwolnijcie mi nogę Z tej przeklętej puszki. Nie mam siły chodzić I latać nie mogę. Zginę bez pomocy. Nie bądźcie bezduszni. |
Mama Żaba: | Dobrze mu tak. Niech zdechnie! |
Bocian: | Nie będę was zjadać. Pomóżcie mi proszę. Nie tknę więcej żabki, to szlachetne zwierzę. Przysięgam, że od dzisiaj zostanę jaroszem. Będę jadł korzonki… |
Żabuś: | Akurat w to wierzę. Zjesz mnie bez skrupułów. |
Człowiek: | Ej, nieładnie, żaby. Bocian jest w kłopocie, Bezradny i słaby. Musimy mu pomóc, Bo nam umrze biedak. Uwolnię go z tej puszki. |
Zdejmuje puszkę z nogi bociana.
Żaby krzyczą.
Żaby: | Nieeee! |
Człowiek: | Nie krzyczcie! Tak trzeba. Nie kłóćmy się dłużej, Szkoda na to czasu. Lepiej grajmy razem, Nie róbmy hałasu. |
Bocian: | Dziękuję wam wszystkim. O co tyle krzyku? Nie miałbym sumienia By zjadać muzyków. Bardzo lubię opery. No…, byle nie o mnie. Pozwólcie mi też śpiewać. |
Maestro Żabon: | Spróbuj w chórze. |
Człowiek: | Stań tutaj, koło mnie. Trzymaj dziób do góry. Patrz na dyrygenta. I nie strasz więcej żabek. |
Bocian ze skruchą.
Bocian: | Dobrze, zapamiętam. |
Maestro Żabon: | Zaraz zajdzie słońce. Już późna godzina. Kończmy przedstawienie. Zaśpiewajmy finał. |
Żabia Uwertura.
Żabi chór: | Zachodzi już słońce Nad stawem na łące I księżyc błysnął już nowiem. To dzięki muzyce Spotkali się dzisiaj I żaby, i bocian, i człowiek. Kum, kum, rech, rech, |
Wszystkie żaby wstają i robią kółko dookoła stawu wraz z Bocianem i Człowiekiem.
Żabi chór: | I cały nasz spektakl Już dobiegł do końca Pogodny ten dzień też się kończy. I wiemy od dzisiaj, Że piękna muzyka Największych wrogów połączy. Kum, kum, rech, rech, |
Scena końcowa
Żabadonna: | Miły Żabenorze. Chcę ci coś powiedzieć. Szepnę ci na ucho… |
Żabenor: | Nie zdradzę nikomu. |
Żabadonna: | Nie chcę stąd odchodzić! |
Żabenor: | Dlaczego, kochana? |
Żabadonna: | Bo doszłam do wniosku, Że najlepiej w domu. |
Żabia Uwertura.
Żabi chór: | Kum, kum, rech, rech, Kum, kum, rech, rech, Radość na łące i śmiech. Noc ciemna zapadła Kum, kum, rech, rech, |
Koniec