Ograniczenie wiekowe

Mysz kościelna

Mirosława Piechota


Osoby

Myszka kościelna
Stary organista (Organista)
Ksiądz
Młody organista (Młody)
Kuzyn myszki
Kuzynka myszki
Kuzynek myszki (pan młody)
Kuzyneczka myszki (panna młoda)
Pan młody (dorosły)
Panna młoda (dorosła)

Role myszek przeznaczone są dla aktorów – dzieci. Rola myszki przeznaczona jest dla dziecka umiejącego grać na skrzypcach i fortepianie. Rolę starego organisty powinien grać doświad-czony muzyk, a młodego np. starszy uczeń szkoły muzycznej, w ostateczności utwory Bacha można puścić z nagrania.

Rekwizyty

instrument elektroniczny (organy) lub pianino
nuty
lustro przy instrumencie
chipsy
wafle
chrupki
duża kanapka (hamburger lub bagietka)
stolik
krzesła
walizka
tobołki
prześcieradło lub welon
stół nakryty obrusem.


Scena I

Organista zasiada przy instrumencie, podbiega do niego myszka.

Myszka: Chwileczkę, masz tu serek.
Zaraz poszukamy… (przekłada nuty)
Już wiem, będzie chorał.
A może preludium i fuga?
Inwencja? Ta jest piękna,
Lecz będzie za długa. (szuka dalej w nutach)

Myszka chrupie głośno kawałek wafla.

Myszka: Może „Ave Maria”?
Organista: To się gra na ślubie.
Myszka: Albo „Marsz żałobny”…
Organista: Tego grać nie lubię,
Bo symbolizuje smutek i rozstanie,
A dla ludzi oznacza
Wieczne pożegnanie.
Organista: Wiem już, co zagramy.
Przestań teraz gadać.
Zjadłaś serek? Stań z boku,
Będziesz mi pomagać.

Wchodzi ksiądz, krząta się przy stoliku naśladującym ołtarz. Organista gra krótkie preludium Bacha. Myszka przewraca mu kartki nut, udaje, że przełącza rejestry.

Myszka: Żadnej mszy nie opuszczam.
Ja też w Boga wierzę.
Gdy ksiądz mówi o raju,
Ja marzę o serze…
A kiedy gramy Bacha,
Czuję się jak w niebie.
Mogłabym wieki przeżyć
Na wodzie i chlebie.
Zimno tu i głodno,
Rozrywek niewiele,
Lecz dla tej muzyki
Chcę mieszkać w kościele.
Wszyscy wiedzą, jak biedna
Bywa mysz kościelna…
Lecz znoszę to wszystko.
Organista: Tak, tak, jesteś dzielna
Żyjąc tylko sztuką,
Ale głupstwa gadasz.
Co dzień się pysznym serkiem
Dzięki mnie objadasz.
Masz tłuściutki brzuszek,
Puszyste futerko…
Więc nie skarż się na biedę.
Lepiej spójrz w lusterko
I obsługuj rejestry, zaczynamy pracę.
I nie pomyl się, skarbie,
Bo ci nie zapłacę.

Organista gra następny utwór Bacha – Preludium. Myszka dyryguje sobie ręką. Organista kończy utwór. Myszka woła podskakując:

Myszka Grajmy, grajmy jeszcze!
Ksiądz: Niechże pan przestanie!
Muszę przecież do wiernych
Wygłosić kazanie.

Myszka przestraszona chowa się za organistę. On wykonuje przepraszający gest w stronę księdza. Ksiądz odwraca się w stronę publiczności. Mówi powoli i wyraźnie, robiąc długie przerwy po każdej frazie.

Ksiądz: Moi ukochani, wierni parafianie.
Bóg każdemu na ziemi
Wyznaczył zadanie.
Macie mało czasu,
Pędzicie do przodu.
Przystańcie choć na chwilę!
Pomyślcie o Bogu.
Świat barwny i krzykliwy
Nie da wam zbawienia.
Czasem od spraw codziennych
Potrzeba wytchnienia.
A gdy znękana dusza
Dręczy się i waha,
Posłuchajcie muzyki
Jana Sebastiana Bacha.
Ten genialny muzyk,
Co żył przed wiekami
Tworzył tylko dla Boga
I do dziś jest z nami.
Żyje w swej muzyce.
Gdy szarpie nas trwoga,
Pokazuje, jak łatwo
Jest trafić do Boga.

Myszka wpatruje się z zachwytem w księdza, składa ręce do modlitwy.

Myszka: Jestem bardzo wzruszona,
Łza oko przesłania.
Dawno już nie słyszałam
Takiego kazania… (ociera łzy, pociąga nosem)
Organista: Myszko, teraz gramy.
Znów się zagapiłaś.
Żeby ksiądz mógł wiedzieć,
Że się tak wzruszyłaś…

Organista gra powolny utwór Bacha. Ksiądz daje mu znaki, żeby skończył, w końcu macha ręką z rezygnacją i wychodzi. Organista kończy utwór.

Myszka: Zaraz ludzie zaczną
Wychodzić z kościoła.
Gdy będę potrzebna,
Niech mnie pan zawoła.
Będę tuż przy wyjściu,
Bo ogromnie lubię
Oglądać modne płaszcze,
Suknie i obuwie.
Po co chodzić po sklepach,
Znosić niewygody,
Gdy co niedzielę mam darmo
Myszka Wielki pokaz mody.
Później na pchlim targu
Znajdę to i owo,
By w następną niedzielę
Wyglądać szałowo.
Organista: (z rozbawieniem):
Dziwna jesteś, myszko.
Jak wytrzymać z tobą?
Uwielbiasz słuchać Bacha,
A pędzisz za modą.

Myszka wybiega oglądać modę, przechadza się między publicznością, ogląda różne ubrania, dziwi się. Do organisty tymczasem podchodzi ksiądz.

Ksiądz: Panie organisto, słówko
Chcę z panem zamienić.
Musimy co nieco w naszej
Współpracy odmienić.
Ciągle pan przesadza
I gra nazbyt wiele.
Zapomina, że służy
Nam do mszy w kościele.
To nie miejsce i pora
Wygrywać koncerty.
Kościół to nie teatr,
To przybytek święty.
Należy grać krótko
I dokładnie w porę,
Bo pana wyrzucę
I pensję odbiorę!
Organista: Zrobię, jak ksiądz każe,
Lecz niech ksiądz sam powie:
Jak można piękny utwór
Przerywać w połowie?
To jakby nagle śmierć przyszła
Cichcem w pełni lata
I piękną duszę zdmuchnęła
Nagle z tego świata…

Ksiądz macha ręką i odchodzi. Za nim wychodzi organista. Wraca na scenę myszka. Przychodzi do niej kuzyn.

Kuzyn: Witaj, droga kuzynko!
Wreszcie cię zastałem.
Nie wiem już, jak długo
Ciebie nie widziałem.
Myszka: Jakże się wam żyje?
Kuzyn: Dziękuję, wspaniale.
W restauracji codziennie
Są wystawne bale,
A jedzenia tyle,
Że przejeść się można.
Prawdę mówiąc, słyszałem,
Żeś niezbyt zamożna…
Ale dobrze wyglądasz,
Choć żyjesz w kościele.
Chciałbym cię zaprosić
Do nas na wesele.
Moja najstarsza córka
Za mąż się wydaje,
A potem wszyscy płyną
Statkiem na Hawaje.
Ach, cóż to za atrakcja
Mieszkać pod pokładem!
Już dzisiaj się cieszę
Że w tą podróż jadę.
Myszka: Dziękuję, kuzynie,
Za twe zaproszenie,
Ale raczej nie przyjdę,
Choć bardzo was cenię.
Wiesz, że jestem biedna,
A więc piękne dzięki.
Nie mam nawet do wyjścia
Porządnej sukienki.
Kuzyn: Trudno, jeśli nie chcesz,
Zaczniemy bez ciebie.
Módl się jeszcze więcej,
Szybciej będziesz w niebie.
Żyj dalej muzyką,
A doznasz zawodu,
Bo prędzej czy później
Zginiesz tutaj z głodu.

Kuzynek odchodzi, wraca organista.

Organista: Kto to, myszko?
Myszka: Nikt ważny,
To był mój kuzynek.
Dał mi zaproszenie
Na święto rodzinne,
Lecz na wesele kuzynki
Nie mam dziś ochoty.
Zamiast muzyki Bacha
Grają tam łomoty.
Organista: Łomoty? Co to takiego?
Myszka: E, to zamiast śpiewu
Rytmiczne gadanie,
Potem łup, łup i do końca
W kółko takie granie.
Na dodatek tak głośne,
Aż się kurczą uszy.
Chyba ci, co słuchają,
Są kompletnie głusi.
Organista: Widocznie nie mają
Wybrednego ucha.
Myszka: A ja oceniam każdego
Po tym, czego słucha!

Organista: Zdaje mi się, myszko,
Żeś zbyt staroświecka.
Myszka: Trudno, taką naturę
Miałam już od dziecka
I choćby innej muzyki
Słuchał cały świat
Moim idolem na zawsze
Jest Jan Sebastian Bach. (rozgląda się wokół)
Wszyscy poszli do domu,
Całkiem pusty kościół,
A więc teraz zagrajmy
Coś dla przyjemności.

Myszka wyciąga zza organów skrzypce, odkurza szmatką, grają razem któryś z łatwych utwo-rów Bacha. Zapominają przy tym o całym świecie. Nie zauważają, że wchodzi ksiądz i schodzą się ludzie.

Ksiądz: Panie organisto!
Upadł pan na głowę?!
Pora zaraz zacząć
Nabożeństwo majowe.
Po skończeniu proszę do mnie
Na dłuższą rozmowę.

Organista gra fragment pieśni „Chwalcie łąki umajone”

Scena II

Ksiądz: Panie organisto,
Tak już być nie może.
Z pańskim zdrowiem ostatnio
Chyba coraz gorzej.
Ksiądz: Nie gra pan jak dawniej.
Chyba znam przyczynę.
Potrzebny jest panu
Dłuższy odpoczynek.
Organista: Ależ proszę księdza,
Ja muzyką żyję.
Przymusowa bezczynność
Prędzej mnie zabije.
Ksiądz: Nie chcę nikogo krzywdzić,
Rozumiem człowieka,
Lecz na pańskie miejsce
Wielu młodszych czeka.
Wszystkich nas rozliczą
Kiedyś tam na górze.
Może pora pomyśleć
O emeryturze?
Organista: A więc ksiądz mnie zwalnia?
Ksiądz: Tylko na czas jakiś,
Proszę się nie smucić.
Po urlopie bezpłatnym
Może pan znów wrócić.
Przyjdzie tu jutro człowiek
Młody, bardzo zdolny,
A pan od obowiązków
Będzie wreszcie wolny.
Pokaże mu pan organy,
Da klucz od kaplicy.
Zagra w niedzielę na ślubie
Mojej siostrzenicy.

Ksiądz odchodzi. Podbiega myszka.

Myszka: Co się stało, Maestro?
Jest pan taki blady…
Organista: Obawiam się, że dzisiaj
Ostatni raz gramy.
Myszka: Nie rozumiem, dlaczego?
To sprawa nieczysta!

Organista: Jutro przychodzi tutaj
Nowy organista.
Chyba już nie jestem
Potrzebny nikomu.
Zwolniono mnie z pracy,
Więc idę do domu.
Myszka: (przerażona):
A co będzie ze mną?
Zginę tu, mój Boże!
Nie pozwolę, pan mnie samej
Zostawić nie może.
Organista: Przykro mi, lecz decyzja
Wcześniej już zapadła.
Myszka: Nie chcę tu żyć bez pana!
A co będę jadła?
Kto będzie ze mną grywał
Toccaty i fugi?
Organista: Nie martw się, równie dobrze
Może grać ten drugi.
Jestem stary, nie skarżę
Się na swoją dolę,
A ty nadal będziesz
Pełnić dawną rolę.
Myszka: Ale ja tak nie chcę.
Świat mi się wywrócił.
Co mam zrobić, żeby znowu
Mógł pan tutaj wrócić?
Dlaczego mnie to spotyka?
O mój losie smutny!
Stracę przyjaciela.
Ten świat jest okrutny. (płacze)
Do organisty: Mam ostatnie życzenie…
Organista: Słucham, co takiego?
Myszka: Chciałabym posłuchać
Marsza żałobnego.
Organista gra, myszka szlocha.

Organista: Przestań już rozpaczać,
Przecież ja nie płaczę.
Myszka: Boję się, że pana
Więcej nie zobaczę…

Scena III

Wchodzą: Stary organista i młody, modnie i nieco ekstrawagancko ubrany, żuje gumę.

Organista: Proszę, mój następco,
Oto są organy,
Instrument już nie nowy
I co nieco zgrany,
Ale działa dobrze,
Kłopotów nie sprawi. (chce zabrać nuty)
Młody: Dziękuję, nuty
Niech mi pan zostawi.
Organista: To są utwory Bacha,
Haendla i Faurego.
Młody: Przyznaję, że wolałbym
Grać coś łatwiejszego…
O, jest „Ave Maria”
I pieśni kościelne.
To wszystko, co potrzebne
Na święto niedzielne.
Może pan już odejść.
Organista: Proszę, oto klucze.
Młody: Dam sobie radę, dziękuję,
Reszty się nauczę.

Stary organista odchodzi. Młody rozgląda się, znajduje ścierkę, sprawdza, ile kurzu leży na instrumencie.

Młody: Trzeba tu posprzątać,
Okropny bałagan.
Kurz zetrzeć z pulpitu,
Nuty poukładać…

Myszka wygląda zza instrumentu.

Myszka: Może ja pomogę?

Młody na widok myszki wskakuje na stołek.

Młody: Ratunku, tu są myszy!

Myszka rozczarowana:

Myszka: On mnie nie rozumie
I nawet nie słyszy…
Młody: To okropne, trzeba zaraz
Postawić pułapki.
Mogą pożreć nuty,
I moje kanapki.

Zaczyna ścierać kurze, układać nuty, odkłada na chwilę kanapkę, myszka ją chwyta i chowa za instrument. Młody organista sięga po kanapkę i nie znajduje jej.

Młody: Co to jest, u licha?
Gdzie moje śniadanie?
Jeśli mysz je zjadła,
To się jej dostanie.
Przyniosę stos pułapek,
Zatrutej pszenicy,
Zaprowadzę porządek
I spokój w kaplicy!

Myszka wygląda zza instrumentu.

Myszka Ładne mi porządki.
Zamiast sprzątać w ciszy,
Obmyśla sposoby
Mordowania myszy.
Jego zachowanie
Okropnie mnie drażni.
Nie można z nim wytrwać
W zgodzie i przyjaźni.
Zabieram kanapkę
I zmykam do nory.
Muszę żyć ostrożniej
Niźli do tej pory.
Swoimi groźbami
Napędził mi stracha.
Mam nadzieję, że przynajmniej
Potrafi grać Bacha.

Scena IV

Pukanie i drapanie za sceną. Myszka wychodzi w szlafroku i papilotach, zaspana.

Myszka: Kto tam drapie po nocy?
Jak mi spokój miły.
Czyżby się tu cudem
Myszy rozmnożyły?

Słychać energiczniejsze pukanie i głos zza sceny.

Kuzyn: To my, krewni, otwórz,
Kuzyneczko nasza!
Myszka: Czego chcecie, nikt was
Tutaj nie zapraszał. (uchyla drzwi)
Kuzyn: Wygnano nas z kawiarni,
Kuchni i z hotelu.
Przez pół nocy musieliśmy
Włóczyć się bez celu.
Kuzynka: Przyszliśmy głodni, zmarznięci
I strasznie zmęczeni,
Prosić cię o gościnę
Jesteśmy zmuszeni.
Myszka: Myszka: Nie ma mowy kochani,
Miejsca tu niewiele.
Tylko jedna myszka
Może żyć w kościele.
Kuzynek: Wciśniemy się ukradkiem,
Schowamy bez trudu,
A ksiądz przy młodej parze
Udzieli nam ślubu.
Kuzyn: Wciśniemy się ukradkiem,
Schowamy bez trudu,
A ksiądz przy młodej parze
Udzieli nam ślubu.
Myszka: Znajdźcie inny lokal,
Ten jest już zajęty.
Poza tym to nie zajazd,
To przybytek święty.
Kuzyn: Nie bądź tak nieczuła,
Chcesz, by myszka mała
Raz w życiu wesela
Skromnego nie miała?

Kuzynka: Nie dość, że na Hawaje
Pojadą na gapę,
Będą biedactwa zmuszone
Żyć „na kocią łapę”.
Myszka No dobra, wejdźcie wreszcie,
Niech was porwie licho!
Tylko szybko i błagam
Bądźcie wszyscy cicho.

Pcha się cała rodzina myszek z walizami, tobołkami, młoda kuzyneczka w sukni ślubnej z długim welonem. Myszka patrzy na nich z przerażeniem.

Kuzyn: Masz coś do zjedzenia?
Myszka: Ty chyba żartujesz.
Po biednej kuzynce
Cudów oczekujesz?
Mam suchą skórkę chleba
No i nut bez liku.
Wiesz przecież, że żyję
Wyłącznie muzyką.
Kuzynka: Ale trafiliśmy,
Wracajmy z powrotem.
Lepiej spać pod mostem
Lub pod zdechłym kotem.
Myszka: Żartuję, zrobię wszystko,
By nikt się źle nie czuł.
Urządzę wam panieńsko –
Kawalerski wieczór.

Kuzynek: Będzie jakaś muzyka,
Cioteczko kochana?
Myszka: Jeśli ktoś z was potrafi
Zagrać na organach…
Podejdź bliżej, kuzynie,
Nie bądź taki dziki.
Masz okazję skosztować
Prawdziwej muzyki.
Kuzynek: Wolałbym jakieś disco,
Techno albo rap.
Myszka: Ale moim idolem
Jest Jan Sebastian Bach.
Usiądźcie wygodnie,
Przed nami noc długa.
Na początek zabrzmi
Preludium i fuga.

Kuzyni krzywią się, ziewają demonstracyjnie.

Myszka: Na deser podam chipsy
I kanapkę z szynką,
A dla koneserów
Pyszne mszalne winko.

Kuzyni ożywiają się nieco. Myszka gra, jej krewniacy coraz bardziej zainteresowani podchodzą do instrumentu, obserwują grę, poruszają się w takt muzyki, zaczynają bawić się instrumentem. Myszka zostawia ich i szykuje poczęstunek.

Myszka: Częstujcie się, proszę.
Czemu nic nie jecie?
Kuzynek: Przy muzyce można
Zapomnieć o świecie.

Podchodzą do stolika, chrupią chipsy. Myszka gra Musette J. S. Bacha, jej krewniacy zaczynają tańczyć. Otwierają się drzwi, wchodzi ksiądz z lampą. Myszki chowają się za instrumentem i przykrywają welonem Kuzyneczki, wystają im tylko ogonki.

Podchodzi do instrumentu, widzi nakryte białą płachtą myszki i dotyka lekko. Myszki piszczą i odsuwają się dalej, ksiądz też odskakuje.

Ksiądz: Jakiś hałas w kościele,
Czy mi się zdawało?
Przez chwilę miałem wrażenie,
Że coś tutaj grało…
Lepiej sprawdzić, ktoś może
Po kaplicy chodzić.
Może to jakieś zwierzę,
A być może złodziej…

Myszki z ulgą wychodzą z ukrycia.

Ksiądz: W Imię Ojca, Duch wszelki
Pana Boga chwali!
To tylko małe myszki,
Więc idę spać dalej.
Jutro dla mnie dzień pracy,
Jak każdy dzień święty.
Na ślub siostrzenicy
Chcę być wypoczęty.
Kuzynek: Na dziś starczy wrażeń,
Skończona zabawa.
Za ten koncert cioteczce
Należą się brawa.

Myszka puchnie z dumy.

Kuzynek: Te melodie mi teraz
Nie dają spokoju.
Powinny się znaleźć
Na liście przebojów. (nuci „Musette” Bacha)

Myszka: Kochani, jeszcze chwilkę,
Nim się położymy,
Przed snem lekki deser
Jeszcze przekąsimy.

Podaje im nuty. Myszki niepewnie je nadgryzają.

Scena V

Przygotowania do ślubu. Na widowni z tyłu stoi młoda para (dorosła). Z boku sceny do ślubu szykują się myszki. Myszka kościelna układa welon kuzyneczce, raz po raz przebiega przez scenę. Wchodzi ksiądz, chwilę potem młody organista.

Młody: Chwileczkę, proszę księdza…
Ksiądz: Proszę już zaczynać,
Bo nie ma co zwlekać.
Młody: Przepraszam, mam kłopot,
Musi ksiądz zaczekać.

Ksiądz: Nie ma mowy, kościół pełny
Młodzi już czekają,
Zdziwieni, że jeszcze
Marsza im nie grają.
Młody: Ależ proszę księdza,
To poważna sprawa.
Jakieś zwierzę grasuje
Po kościelnych nawach.
To wygląda na spisek
Przeciw mnie uknuty.
Porywa mi kanapki
I pożera nuty!

Ksiądz: To tylko mała myszka,
A pan tak się boi.
Doprawdy, młodemu
To aż nie przystoi.
Młody: Niewiele widziałem,
Ale mogę przysiąc,
Że to nie mysz jedna,
Ale chyba z tysiąc!
Właśnie coś przebiegło
Ubrane na biało…
Ksiądz: Ależ młody człowieku,
Ja nic nie widziałem!
Proszę już zaczynać
„Marsza Weselnego”.
Ten rzekomy potwór
Nie zrobił nic złego.
Młody: Nic złego, dobre sobie!
To jest żart ponury.
Kto w „Marszu Weselnym”
Powygryzał dziury? (pokazuje zniszczone nuty)
Kto zeżarł moje chipsy,
Kto ugryzł mnie w nogę?
Ja w takich warunkach
Pracować nie mogę!

Ksiądz mówi błagalnie:

Ksiądz: Niechże pan już idzie,
Czym prędzej coś zagra.
Jeszcze parę minut
I wybuchnie skandal!

Młody idzie do instrumentu. Kładzie na pulpicie dziurawe nuty i zaczyna „Marsza weselne-go”, myląc się. Od drzwi rusza młoda para, zatrzymując się na każdym potknięciu w grze organisty. Za młodą parą ustawiają się myszki w strojach ślubnych, za nimi pozostałe mysie towarzystwo. Ksiądz podaje młodej parze obrączki, „Marsz Weselny” się urywa, ksiądz dostrzega myszki za młodą parą, chwyta się za głowę.

Ksiądz: Czy ja dobrze widzę?
Święta Praprzyczyno!
Czyżby mi zaszkodziło
Dzisiaj mszalne wino?
Bóg świadkiem, nie uległem
Złym nałogom zgubnym,
Więc czemu widzę myszy
I to w stroju ślubnym…
Rozumiem, że mogą nocą
Po kościele hasać,
Ale żeby nosiły
Buty na obcasach?!
Suknię w groszki, kapelusz,
Dziwaczną fryzurę…
To ja powinienem odejść
Na emeryturę. (żegna się)

Młoda para odchodzi od ołtarza za nimi stadko myszy. Młody organista zaczyna grać „Ave Maria”, myli się co chwila, wreszcie całkiem przestaje w połowie.

Ksiądz: A ten organista
Jeszcze mnie dobija.
Dlaczego tak okropnie
Gra „Ave Maria”?

Młode pary odchodzą, ksiądz podchodzi do organisty.

Młody: Przepraszam, proszę księdza,
Czuję się jak struty.
Ktoś z premedytacją
Pogryzł wszystkie nuty.
Chciałem jak najlepiej,
Lecz nie bardzo wyszło…
Ksiądz: Zepsuł mi pan rodzinną,
Ważną uroczystość!
Młody Wracam jutro do szkoły,
Chyba ksiądz zrozumie.
Do tej chwili myślałem,
Że już wszystko umiem.

Podchodzi stary organista, mówi bez cienia ironii:

Organista: Nieźle się pan spisał,
Szanowny kolego.

Młody zawstydzony spuszcza wzrok, ale podaje mu rękę. Ksiądz zwraca się do starego organisty:

Ksiądz: Błagam, niech pan prędko
Zagra coś pięknego!
Dzisiejsze wydarzenie
Prawie mnie dobiło.
Przy panu coś takiego
By się nie zdarzyło.
Organista: A więc mogę wrócić?
Bo jeszcze się waham…
Ksiądz: Ależ tak, i niech pan ile zechce
Gra swojego Bacha.

Stary organista idzie do instrumentu, młody odchodzi.

Ksiądz: Co najgorsze za nami
I już nic nie zmienię.
Niech będzie przynajmniej
Piękne zakończenie.

Stary organista gra „Arię na strunie A” ze suity D-dur J. S. Bacha, myszka wyciąga skrzypce i gra razem z nim.

Scena VI

Krewni myszki szykują się do wyjazdu, pakują swoje tobołki i walizki. Wpada na scenę pod-ekscytowana myszka. W tle słychać muzykę organową (może być z płyty).

Myszka: Słuchajcie, kochani,
Wspaniałe nowiny.
Stary organista
Gra już od godziny.
„Rozejdźcie się, rozejdźcie…” –
Ksiądz do wiernych woła,
A oni wcale nie chcą
Wychodzić z kościoła!
Tłum słucha w skupieniu,
Milczy jak zaklęty,
Jakby nad kaplicą
Uniósł się Duch Święty!
Tak się cieszę, że Bacha
Wreszcie zrozumieli,
Bo największe szczęście –
To pasję z kimś dzielić.
Kuzynek: (pan młody) Dziękujemy, cioteczko
Za przyjęcie miłe.
O tak pięknym ślubie
Nawet nie marzyłem.
Kuzyneczka (panna młoda): A na każdy koncert
Niech ciocia nas woła.
Kuzynek: Chyba zaczniemy częściej
Chodzić do kościoła…
Kuzynka: Możemy ruszać w podróż.
Kuzynek: Hurra! Na Hawaje!
Jedź z nami, cioteczko.
Myszka: O nie, ja zostaję.
Szczęśliwej podróży.
Powiem wam niewiele:
Czasami jednak warto
Pomieszkać w kościele.

Żegnają się, machają rękami, odchodzą.

Myszka: Obejrzę tylko modę
I do norki zmykam.
Sens mojemu życiu
Nadaje muzyka.

Toccata d-moll J. S. Bacha, może być z kasety lub płyty.

Koniec